Nacjonalizm

Nie do pojęcia jest dla mnie myśl, jak bardzo trzeba być niedowartościowanym człowiekiem, aby pójść w nacjonalizm. Z definicji nacjonalisty, po krótce, to człowiek który nie tylko przekłada swój naród ponad inne, ale również uważa je za gorsze. No albo ktoś kto stara się o swoje państwo, czy autonomię. Przykładem teraźniejszym mogą być śląscy nacjonaliści.

Brrrrr... Nacjonalizm w tej pierwszej wersji jest mega powszechniej znanym nacjonalizmem. Jest okropny. Do czego może doprowadzić takie zaślepienie, bardzo proszę:
1) Proponuję najpierw taki artykuł
http://pl.wikipedia.org/wiki/Lehi
2) Potem ten:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Folke_Bernadotte

że ja do ciebie strasznie

Jak kobieta gra na zmysłach?
Jest ich całą dyrygentką.
Tym lepszą im lepiej wygląda.
Tym lepszą, im ma piękniejszy głos, potrafi nim władać.
Tym lepszą, im cudowniej pachnie.
Potrafi sprawić, że będzie się chciało jej i tylko jej. Zna się na koniach, potrafi mężczyznę w takiego zrobić (ogiera?) i nałożyć klapki na oczy, pomiędzy którymi będzie widział tylko ją. Zna się na farmakologii, bo wprowadzi między nas taką chemię.
Magisterium z psychologii spokojnie, sprawi że staniemy się liderami których ona poniekąd potrzebuje.

A Perfect Circle. Maynard Keenan na wokalu. Jego głos niesamowity. Dlaczego? Jakby aksamitny. Może słyszysz lepiej niż ja, jest chrypa? Czasem mam wrażenie że śpiewając szepcze. Ale coś co mnie zmotywowało do tego wpisu? Całokształt utworu: emocje, i myśli powodujące te emocje. Skąd? Z głosu Maynarda. Ten utwór leci już od dwóch dni. Zwojował moje uszy właśnie tym ładunkiem emocji. Muzyka jeszcze dodaje ekspresji, jest stanowcza tak samo jak ta żądza. Potem cichnie - jakby mantrowy charakter, jakby medytacja o kobiecie. Jednak znów mocno - wykrzykiwanie skutków porwania umysłu. Miałeś może tak? Że chce się wykrzyczeć "JAK TY TO ZROBIŁAŚ, ŻE NIE POZWALASZ MI SIĘ SKUPIĆ, ŻE SIE ZAGNIEŹDZIŁAŚ W MOJEJ PAMIĘCI TRWAŁEJ!" Jeżeli już tu trafiłeś szanowny Czytelniku, postaraj się przesłuchać ten utwór z otwartą głową, nawet jeżeli nie lubisz tego gatunku. Może wypowiedzieć się czy też słyszysz te emocje, może co innego?

P.s
Mam nawet wrażenie że ostatnie słowa są śpiewane wielkimi literami.


http://www.youtube.com/watch?v=0VdnEQVBPIw

Overcome by your
Moving temple
Overcome by this
Holiest of altars

So pure
So rare
To witness such an earthly goddess
That I've lost my self control
Beyond compelled to throw this dollar
Down before your
Holiest of altars

I'd sell
My soul
My self-esteem
A dollar at a time
One chance
One kiss
One taste of you my magdalena

I bear witness
To this place
This prayer so long forgotten
So pure
So rare
To witness such an earthly goddess

That I'd sell
My soul
My self-esteem
A dollar at a time
For one chance
One kiss
One taste of you my Black Madonna

I'd sell
My soul
My self-esteem
A dollar at a time
One taste
One taste
One taste of you my Magdalena

Czy

Czy żeby być szlachetnym, trzeba być dorosłym?
Jeżeli nie, to czy nie przychodzi nam łatwiej tak mówić o starszych?
Może dlatego że szlachetność to akt dojrzałości?

Wieczór

Gdy wieczór odizoluj się. Światło na wył., koniecznie zrób herbatę. Polecam gorzką sypaną. No koniecznie nie granulowaną.

 http://www.rainymood.com/
+
http://w404.wrzuta.pl/audio/9a5pGRGJwsw/kanal_audytywny_-_06.08.2005.

Głośniko-słuchawki nieco w górę, powieki w dół.

Łódź 1/x, x = ?





Rozwijające się post industrialne miasto.
x bo nie wiem jeszcze ile ich zrobię.

Kolońska katedra

Notatka Ryszarda Kapuścińskiego z 1984


Kolońska katedra: przejmująca. Ogrom kamienia uwięzionego, zamęczonego, wbitego w monstrualny gorset form, linii, kolumn. Stalagmit oszałamiający stężoną silą i wielkością. Spiętrzona dżungla gzymsów, łuków, zwieńczeń. Masa, która poraża, miażdży, rzuca na kolana.


Wewnątrz - zupełnie pusto: mroczna chłodna pustynia.
Prawie nikt tu nie przychodzi. Czasem wejdzie grupka turystów, żeby rzucić okiem na ołtarz, na rzeźby, na witraże. Siwy zakrystian przechadza się z puszką od kolumny do kolumny, tam i z powrotem krokiem miarowym, twardym - jak wartownik. Potrząsa puszką - puszka lekka, pusta, nie wydaje dźwięku.



Na placu przed katedrą:
  cztery osoby zwrócone plecami do siebie, nieruchome, trzymają się za ręce. Wyglądają jak pomnik, pomnik happening, bryła na moment zatrzymana w ruchu. Na piersiach mają zawieszone hasła. Przeciw czemuś protestują, o coś walczą. Wśród ludzi, którzy tu luźno i bez wyraźnego celu wałęsają się po placu, zwarci, sprężeni, mocni, od razu rzucają się w oczy:
  to zrozumiałe - ten który walczy jest napięty, napięcie wyodrębnienia w jeden punkt. Nasza reakcja - obojętna, nijaka czy nawet ironiczna - zupełnie go nie obchodzi. Jeżeli stoimy z boku, jeżeli nie przyłączamy się, to znaczy, że jeszcze nie dojrzeliśmy, że ciągle jesteśmy poniżej, że przed nami długa droga, którą on przebył już wcześniej. I że na pewno będzie to ta sama droga. Ta sama, w tym samym kierunku.
  Wierzą w to, inaczej by tu nie stali

O sto metrów dalej zaczyna się szaleństwo, kolorowy obrządek, wielkie misterium!
  To Hohestrasse - główna ulica miasta. Porzucamy mroczną mistykę katedry i bezwzględny protest bojowników, porzucamy modlitwę i walkę, zanurzamy się w tłumie. Bo przez Hohestrasse ciągnie tłum, niezliczony, nieskończony, mrówczy. Ciągnie procesja, rzeka. Ludzie idą stłoczeni, ożywieni, przejęci. Czuje się że łączy ich to samo oczekiwanie, ta sama potrzeba.
  Ta procesja nigdy nie dotrze do katedry, choć katedra jest tuż, obok. Jest to bowiem procesja ku czci innych bogów, których rozległy i bogaty panteon błyszczy neonanmi, reflektorami, lustrami, mosiądzem i niklem.Wzdłuż całej ulicy ciągną się ich świątynie: C&A KAUFHALLE HANSEN BOECKER PARISCOP MALKOWSKY ROTOQUELLE DUGENA LANGHAROT GETTNER
W przeciwieństwie do wyludnionej katedry, w tych bazylikach - tłok, gorączka, jakieś wewnętrzne pobudzenie ludzi, ich zupełne pochłonięcie, pogrążenie w obrządku zakupów:
religia świata konsumpcji, jego siła napędowa i liturgia, jego ciągle ponawiany akt strzelisty.
  Dopiero tutaj można odpowiedzieć co skłania ludzi do wydajnej pracy, do wysiłku, do udziału w wyścigu, żeby zrobić więcej, lepiej, sprawniej:
widok towaru.
  Nie obietnica towaru, ale właśnie jego widok, jego materialna namacalna obecność, jego kształt, kolor, jego obfitość, erupcja, lawina;
  to, że jest w zasiegu ręki, że jest go tyle, że cię opętał, że już poddałeś sie temu niezmiennemu rytmowi tygodnia - pięć dni ciężkiej, pilnej pracy, aby szóstego dnia rano, w sobotę, wziąć udział w misterium zakupów.
  Zakupy jako forma życia towarzyskiego, jako rodzaj rozrywki i odprężenia. Jako gra.
  Ludzie umawiają się: pójdziemy razem na zakupy
 - jest w tym coś z klimatu wschodniego rynku, coś z perskiego bazaru czy arabskiego suku, a więc z miejsc, gdzie jednocześnie królestwem towaru i królestwem kultury: zdobycie towaru nie jest tu celem samym w sobie i nie odbywa się walce, atmosferze konfliktu i agresji, ale przeciwnie - chodzi tu o kontakt, o zbliżenie, o wspólnotę.

 Obrządek sobotnich zakupów trwa kilka godzin.
  Po południu Hohestrasse pustoszeje.
  Znika procesja.
  Ekspedienci zamykają domy towarowe, właściciele zamykają skepy. Znikają kataryniarze, znikają graficy, któzy zarabiają rysując twarz Chrystusa na chodniku, znika skrzypek grający zawsze Mendelssohna i zespół rockowy grający na kawałkach szkła. Nie widać ludzi obładowanych towarem, nie widać sprzedawców kasztanów, nie słychać tramwajów.
  Kolonia przestaje istnieć.
  Wtedy właśnie, w to puste, martwe, nudne i beznadziejne sobotnie popołudnie, kiedy wszystko jest zamknięte na kłódkę, zaryglowane, zatrzaśnięte i z tego powodu nie ma żywego ducha na ulicach, na placach, na przystankach, nigdzie, wtedy najlepiej widać, skąd bierze się miasto:
  bierze się z handlu;
  miasto bierze się ze sklepów pełnych towaru, z chodzenia od wystawy do wystawy, z patrzenia, oglądania, z dotykania, z pytania o cenę;
  bierze się ze wspólnego siedzenia przy barze, przy stoliku w restauracji, na tarasie kawiarnii;
  z rozmowy, z wymiany, dyskusji, ze sporu, szukania czegoś nowego, z szukania czegoś ważnego;
  ze światła, z blasku, z pulsowania neonów, migotania kolorów, z ruchu, z tłoku, z pędu, z wiru, z wrzawy, z łoskotu, z oszołomienia;
  z ulic, które cię kuszą, nawołują, osaczają wystawami, reklamami, nowościami, pomysłami, cudami, blichtrem;
  które kipią, iskrzą się, pachną, huczą, trąbią, fruwają, wybuchają;
  miasto bierze się z rynku.

Przyszła kolej na mnie

No rzeczywiście, takie teraz mamy czasy, że jak ktoś chce się jakoś wyrazić i żeby wszyscy mieli do tego swobodny dostęp, to się pisze bloga.

Ja też postanowiłem pisać bloga. Będę tu opisywał, zamieszczał to, co się
dzieje w mojej głowie, dlatego kresomózgowie.

Muzyka, przemyślenia, swoje wiersze (wat) może swoje piosenki wut, cytaty, spostrzeżenia. Jestem Jan z Majdowa. Tak na prawdę nie z Majdowa, ale jednak z Majdowa. Zależy która część ciała. Bo na przykład udem albo stawem skokowym no to nie, ale na pewno swoim kresomózgowiem. Może duszą. Ale chyba sens tego poprzedniego się wyklucza sam z siebie chyba. Zobaczymy jak umrę.
Jej, co by Wam/Tobie napisać tutaj. Może Ego? Jezu! Mój blog wygrywa nagrody i jestem sławny wut. Mieliście też tak czasem? Że zakładacie swój profil na przykład na one photo albo digarcie, "Moje zdjęcia są doskonałe, a ja mam wrodzony talent". A potem jak mój dobry ziomek mówi: kubeł zimnej wody: :D No właśnie się okazuje, że mam na to wszystko wysrane. Jestem mile zaskoczony że to czytasz (chociaż tak na prawdę o tym nie mam zielonego pojęcia, ale chcę żebyś Ty tak poczuł/a że niby ja wiem że Ty to czytasz) a jeżeli będziesz wpadać tu co jakiś czas to będzie to dla mnie nobilitujące wyróżnienie masło maślane akwen wodny. Jak już napisałem na poprzednim wejściu, wklejam tutaj to, co się dzieje w mojej głowie. Będzie to czasem stek bzdur czasem coś quasi-mądrego albo mądrego albo głupiego albo o jeżach i ze to nie są jeże wut.

Jezu co by tu napisać? Zapraszam do dyskusji? Takie to dziwne, bo wydaje mi się że megalomańskie? megalo megaloblastyczne wut? samo-megalomańskie? Self-megalomańskie? Megalo, megalo... Tak, megalomańskie. A jeżeli nie, to proszę mnie poprawić.

Ale do tej dyskusji nie zapraszam.